czwartek, 4 grudnia 2014

Złoty środek

Kiedyś uważałam, że miłość to zatracanie siebie w drugiej osobie.
Rezygnacja z własnych aspiracji, marzeń, ze swojego czasu.
Oddanie swojego 'ja' na rzecz drugiej osoby i szczęścia w związku.

A później zmądrzałam.. ;-)

W efekcie nie miałam ochoty już na żadne inne związki, bo nie chciałam już nigdy rozstawać się ze sobą samą. Długo byłam sama.

I myślę, że to jest przyczyną tego, że mnóstwo ludzi wybiera teraz życie solo- nie w samotności, bo jeśli jest się szczęśliwym ze sobą, to nie jest to samotność.
Solo. Czyli ja sam ze sobą. Mój cyrk. Moje zabawki. Moje mieszkanie. Mój bałagan. Mój porządek, którego nie zniszczysz. Mój wolny czas. Moje wybryki, kaprysy i wyskoki. Nie jestem od nikogo zależna. Nie jestem nic nikomu winna. Nie jestem za nikogo odpowiedzialna. Robię to, na co mam ochotę.
Czasem jednak ogarnia mnie cholerny smutek, nieskończone dno samotności, które doskwiera mi okrutnie. Brak mi prawdziwego, troskliwego dotyku. Brak mi czułości i seksu z miłości.
Ale uciekam, gdy pojawia się na to szansa, bo bardziej cenne jest mi moje 'ja' niż miłość, za którą tęsknię.
Bo gdy się zaangażuję, będę taka jak ona..

Jesteś moim całym światem, bez Ciebie nie istnieję. Odwołam spotkanie z przyjaciółką, pilates, jogę, basen, skoro Ty masz wolny wieczór. Przestanę chodzić na babskie wieczory, jeśli jesteś zazdrosny. Masz ochotę na sushi? Oczywiście, że się nauczę go zrobić, nieważne że nie znoszę gotować. Właściwie od dawna nie czytałam książek i nie byłam na zajęciach tańca, które uwielbiałam, bo nie mam czasu, ale nieważne, kocham go spędzać z Tobą. Zrezygnuję z pracy, bo nie podoba Ci się, że na co dzień obcuję w biurze z tyloma mężczyznami. Zarabiam nieźle, ale trudno, poszukam czegoś innego, byleby Ci dogodzić.
Mija rok, dwa. Dlaczego nie słuchasz gdy do Ciebie mówię? Dlaczego spóźniłeś się na spotkanie? Dlaczego mnie ciągle krytykujesz? Dlaczego krzyczysz na mnie przy znajomych? Dlaczego wychodzisz z kolegami? Przecież ja Cię kocham i nie chcę zostać w domu sama. Znów idziesz na trening? Jestem taka nieważna dla Ciebie! Już mnie nie potrzebujesz! Wolisz spędzać czas inaczej! Boże, moje życie straciło sens.

Została sama i nie ma do kogo buzi otworzyć, bo przecież porzuciła przyjaciół dla niego.

Solo właśnie tego się boi. Zatracenia i samotności w związku. A ta boli bardziej..;) Duuużo bardziej!

Złoty środek w tej sytuacji to związek, w którym łączą się dwa światy, ale małym elementem. Reszta okręgu pozostaje Twoja, nienaruszona. Masz swoich przyjaciół, a on swoich, ale macie również wspólnych. Masz swoją pasję i przez to wydajesz się mu ciągle atrakcyjna. Pracujesz zawodowo, robisz karierę, dzięki czemu czujesz sie niezależna. Wiesz, że możesz liczyć przede wszystkim na siebie, radzisz sobie doskonale, ale masz tą słodką świadomość, że On jest obok i że razem tworzycie coś wspaniałego, czego nie chciałabyś stracić. Starasz się, dajesz Mu wiele z siebie, ale tyle samo również bierzesz. Równowaga zostaje zachowana.

Czy to jest takie trudne?
Może zamiast wciąż oczekiwać i nabierać poczucia własnej wartości poprzez wpatrywanie się woczy ukochanego- zacznijmy od zmiany siebie i swojej wizji związku?
Może najpierw pokochajmy same siebie, a dopiero potem pozwólmy się kochać innym..
Może najpierw zaufajmy sobie i polubmy bycie z samymi sobą, może nie rezygnujmy w związkach z siebie tak łatwo.. Wtedy solo przestanie nam doskwierać.
Wtedy zatracanie siebie w drugiej osobie ograniczymy tylko do pewnych aktów.. ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz